MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kutry w portach mogą napromieniowywać turystów

Marcin Barnowski [email protected]
Kutry manewrujące w porcie mają anteny radarów akurat na wysokości głów spacerowiczów na falochronach. Nikt nie pilnuje, czy ich nie napromieniowują radarami z bliskiej odległości.
Kutry manewrujące w porcie mają anteny radarów akurat na wysokości głów spacerowiczów na falochronach. Nikt nie pilnuje, czy ich nie napromieniowują radarami z bliskiej odległości. Łukasz Capar
Letnicy w portach Pomorza nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, a władze niewiele robią, aby je zażegnać. Tymczasem kutry i jachty mogą ich napromieniowywać.

Na problem zwrócił nam uwagę wędkarz, który niedawno łowił ryby w usteckim porcie. Jak mówi, spędził w nim wiele godzin, zanim zdał sobie sprawę, że najprawdopodobniej został napromieniowany falą elektromagnetyczną.

- W pewnym momencie oderwałem wzrok od spławika i spostrzegłem, że tuż obok mnie, jakieś 3-4 metry od nabrzeża, przepływa niewielki kuter z obracającą się anteną radaru. Ta antena była akurat na wysokości mojej twarzy. Obok mnie było wielu spacerowiczów, w tym takich z małymi dziećmi. Wszyscy zostaliśmy przecież przez ten radar napromieniowani - mówi mężczyzna, zastrzegając imię i nazwisko do wiadomości redakcji.

Dodaje, że kilka minut później obserwował wejście kolejnej jednostki. Nad jej nadbudówką również pracował radar.

- Zastanawia mnie, jak bardzo to jest szkodliwe i dlaczego jest dopuszczalne. Wątpię, aby przebywanie kilka metrów od pracującego radaru i to na wysokości jego anteny było obojętne dla ludzkiego zdrowia.
Aby wyjaśnić wątpliwości czytelnika, zadzwoniliśmy do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku.

Andrzej Jagodziński, wojewodzki inspektor sanitarny, nim odesłał nas do specjalisty od spraw radiologicznych, zdążył błysnąć myślą wyrażającą istotę urzędniczej filozofii: - To na pewno nie jest szkodliwe, bo gdyby było, to zostałoby zakazane już wcześniej - skonstatował. Specjalista, do którego nas przekierował, nie powiedział nic konkretnego.

Także w Kapitanacie Portu w Ustce i w Urzędzie Morskim w Słupsku uznano obawy czytelnika za nieuzasadnione.

- Jest zasada, że radar włącza się już na etapie przygotowywania do wyjścia w morze - usłyszeliśmy w wydziale bezpieczeństwa żeglugi.

Ale Wiesław Chmielewski, były oficer wojsk radiotechnicznych z Koszalina, który od niedawna zajmuje się kwestią szkodliwości promieniowania przydrożnych fotoradarów na zdrowie użytkowników dróg, zgadza się z zaniepokojonym wędkarzem.

- To się odzywa czasami po wielu latach. Wielu moich kolegów, którzy pracowali przy radarach, zmarło przedwcześnie. Tego nie można bagatelizować - mówi.

- Gdy znalazłem się bezpośrednio przy pracującym urządzeniu, czułem gwałtowny napływ śliny do ust. Ale myślę, że odległość kilkunastu metrów nie jest już niebezpieczna - komentuje Artur Mazur, ustecki elektronik, który przez wiele lat remontował rybackie radary. Co ciekawe, bagatelizowanego przez państwowych urzędników problemu nie lekceważą usteccy armatorzy.

- Sami wiemy, że to jest szkodliwe. Dlatego zwykle uruchamiamy radary po wyjściu z główek, a schodząc z morza, wyłączamy przed wejściem do portu. Pewnie koledzy, którzy weszli z włączonymi, po prostu o tym zapomnieli - twierdzi jeden z nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza