MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Budynki socjalne nie muszą być siedliskiem patologii

Zbigniew Marecki
Klatka schodowa w budynku socjalnym przy ul. Lelewela 24 w Słupsku.
Klatka schodowa w budynku socjalnym przy ul. Lelewela 24 w Słupsku. Fot. Krzysztof Tomasik
Słupskie budynki socjalne przypominają slumsy. Niestety, sami lokatorzy doprowadzili je do ruiny. Ich zarządcy zaczynają dostrzegać, że ludziom tam mieszkającym potrzebna jest pomoc.

Są pierwsze przykłady działań, które dają szansę na zmianę.

Kilkupiętrowy budynek socjalny przy ul. Lelewela 24 w Słupsku na zewnątrz wygląda przyzwoicie. Nowa elewacja nawet go wyróżnia na tle innych domów. W środku już inny świat: slumsy w najgorszym wydaniu. Czarne, popalone i porozbijane ściany. Na drzwiach ślady siekiery. W powietrzu czuć zapach moczu.

- Tu się wszystko kradnie, a w pijanym widzie niektórzy sąsiedzi wpadają w amok. Jeden z nich przed kilku miesiącami nawet rozpalił ognisko w swoim pokoju. Cieszę się, że mam pracę, bo wychodzę stąd rano i wracam wieczorem - opowiada jeden z młodszych lokatorów budynku.

Według niego część sąsiadów nie szanuje niczego, a ci spokojniejsi siedzą cicho, bo boją się narazić. Tylko nielicznym udaje się szybko stamtąd wydostać.

- Część lokatorów szuka taniej stancji na wsi. Wolą żyć tam, niż gnieździć się w tym rozpadzie - dodaje nasz rozmówca. Nie ukrywa żalu, że pomoc społeczna bardziej pomaga alkoholikom, niż tym, którzy do budynku trafili z powodu biedy i niezaradności życiowej.

To jest studnia bez dnia

- Ostatni raz klatki schodowe w budynku przy ul. Lelewela 24 malowaliśmy pięć lat temu. W normalnych domach po tylu latach są jeszcze czyste. Tutaj rzeczywiście wyglądają strasznie - przyznaje Lech Zacharzewski, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku.

Nie pomaga to, że budynek często odwiedza administrator, a sprzątaczka codziennie myje podłogi. Zacharzewski uważa, że częstsze malowanie nic nie da, a oznaczałoby tylko, że trzeba oszczędzić na innych budynkach.

- Tylko w ubiegłym roku na naprawy wydaliśmy 30 tysięcy złotych. To jest studnia bez dna, bo jak coś zrobimy, to wkrótce znika lub jest zepsute. Tak się dzieje z żarówkami, zamkami czy elementami wyposażenia kuchni - wylicza.

Chcemy pomagać

Widzi jednak także zmiany na lepsze, bo nowa elewacja i plac zabaw są szanowane. Wierzy, że to może początek zmian na lepsze.

Z tego, że mieszkańców budynku socjalnego nie można pozostawić samym sobie, zdają sobie sprawę także pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. To z myślą o nich wdraża się w życie dwa programy aktywności lokalnej.

- Bieda nie musi upadlać. Nie trzeba od razu korzystać z najgorszych wzorów. Wyciągamy rękę do tych, którzy chcą coś ze sobą zrobić - tłumaczy Malina Iwaszko, koordynator Programu Aktywności Lokalnej.

Zaczynamy od młodzieży

W jego ramach już powołano dwie świetlice socjalne - jedną w budynku przy ul. Lelewela 53, a drugą przy ul. Przemysłowej 33. Kolejna ma powstać w budynku przy ul. Raszyńskiej 3.

- Tam pod opieką dorosłej osoby będzie się mogła spotykać młodzież. Ustawimy nawet sprzęt sportowy do ćwiczeń. Będziemy organizować debaty społeczne i spotkania z psychologiem albo prawnikiem. Chodzi nam o to, aby mieszkańcy budynków socjalnych nauczyli się ze sobą rozmawiać, a nie tylko reagowali agresją - wylicza Iwaszko.

Sposobem na zmianę postaw młodych mieszkańców ulicy Lelewela i najbliższej okolicy ma być również nowe boisko przy ulicy Druyffa.

- Chcemy, aby opiekowali się nim młodzi ludzie z tej okolicy. Może wtedy poczują się za nie odpowiedzialni - mówi Lech Zacharzewski.

Problem w tym, że sąsiedzi lokali socjalnych nie zawsze chcą się integrować z ich mieszkańcami. Ci z ulicy Raszyńskiej ostro protestowali przeciw umieszczaniu świetlicy socjalnej w ich budynku. Na razie stanęło jednak na tym, że proponowana lokalizacja zostanie utrzymana, bo PGM w tym rejonie nie dysponuje innym wolnym lokalem.

- Zobaczymy, jak to będzie funkcjonować. Jeśli to rozwiązanie się nie sprawdzi, będziemy dyskutować o zmianie - powiedział podczas niedawnego spotkania prezydent Maciej Kobyliński.
Nasza sonda
Gdzie powinny mieszkać
rodziny patologiczne?
Urszula Cudziło,
działacz społeczny
- Na pewno nie należy tworzyć gett, bo wtedy takie rodziny będą zachowywały się coraz gorzej. Jestem za rozsądnym mieszaniem z normalnymi rodzinami, aby była szansa na przekazywanie sobie wzajemnie dobrych wzorów.
Adam Karpiniuk, student
- Jestem przeciw umieszczaniu takich rodzin w centrach miast, bo dobrych warunków zamieszkania nie uszanują. Raczej jestem za osobnymi, gorszymi budynkami.
Lucyna Kreft, studentka
- Jestem przeciwna różnym kontenerom na peryferiach miast. Taka separacja ludzi wydaje mi się niemoralna i nienaturalna.
Anna Zieniuk, nauczycielka
- Trzeba budować budynki socjalne. One nie muszą być komfortowe, ale uważam, że trzeba bacznie pilnować, aby ich lokatorzy nie niszczyli wszystkiego. Należy ich także uczyć, jak dobrze żyć.
(maz, for. łc)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza